Choinka jak za dawnych lat
Jaka jest najstarsza ozdoba choinkowa, jaką wieszacie? Czy jest z nią związana jakaś historyjka? Bombki z czasów PRL-u i te wcześniejsze mają swój unikatowy urok. Nie są idealne, nie zawsze w pełni symetryczne. Po nich widać jednak pracę rąk, które je przygotowały. Dzisiaj coraz rzadziej spotykane, na aukcjach potrafią kosztować okrągłą sumkę. Wielu przez lata chowało je w pudełkach, by ostatnio znów wyciągnąć i docenić na nowo. Dla wielu z nas, to właśnie te stare bombki w kształcie grzybków, szyszek czy z niedoskonałymi malunkami domków, są synonimem świat jak za dawnych lat.
Kolorowe bańki w komplecie zachęcały do tego, by choinka była nieco krzykliwa, zróżnicowana. Ot, bardziej drzewko obfitości, niż stonowana i elegancka choinka rodem z ekskluzywnych rezydencji.
Po czasie przepychu przyszedł czas wolnego rynku, a wolny rynek dawał wybór: choinkę można zrobić elegancką, wyważoną, stonowaną. W złocie? A może biel z błękitem?
Wszystko stało się możliwe: od drzewek białych, sztucznych, przez świecące, aż po nowoczesne pomysły na choinkę, która wisi na ścianie, płasko do niej przyklejona lub podwieszona pod sufitem na cieniutkich niteczkach. Artystyczny zarys drzewka i wspomnienie świąt dalekie od tradycyjnej choinki.
Piękna choinka i jej cena
Nie, tym razem nie będziemy pisać o cenach choinek w sklepach, ale o pewnym poświęceniu, które dla choinki musieliśmy ponosić w przeszłości. Czy pamiętacie podobne historie? Porozmawialiśmy z bliskimi i znajomymi. Czy też macie takie historie w zanadrzu?
Pamiętam pewne święta, w czasie których ponownie wyciągnęliśmy ze strychu naszą tradycyjną choinkę. Była bardzo wyjątkowa jak na swoje czasy, bo miała około 180 centymetrów wysokości. Całą składało się z części: kolejne, coraz cieńsze rurki oplecione były jakąś plastikową imitacją igieł. Gałązki wsuwało się pojedynczo to trójkątnych otworów. Największym problemem był jednak stojak. Ten oryginalny, plastikowy, był bardzo lekki i powodował, że choinka była niestabilna. Wzmacnianie go drewnem czy dociążanie nie sprawdziło się. Jeszcze w czasie ozdabiania choinka spektakularnie upadła. Nie muszę dodawać, że stłukły się oczywiście najciekawsze i najcenniejsze zdaniem starszych domowników bombki.
Trzeba było poświęcić podłogę. Od tamtej pory w kącie pokoju mamy wywierconych kilka otworów. To pamiątka po przywierceniu choinki na stałe. Dzisiaj po tamtej choince pozostało już tylko wspomnienie i właśnie te trzy dziury w podłodze.
Tylko baniek szkoda.
Inna historia, która wydała się nam bardzo bliska to właśnie ta o pewnych estetycznych poświęceniach, które były potrzebne, by magia świat mogła zapanować w domu:
Ubieraniem choinki zarządzała zawsze mama.
Tutaj nie było dyskusji.
Drzewko miało być idealne, a to oznaczało, że na choince mogą znaleźć się tylko te rzeczy, które były zgodne z tegoroczną wizją mamy. Poza tym, że samo drzewko musiało być zawsze żywe i symetryczne (a to nie zawsze było łatwe, bo moda na żywe choinki dopiero niedawno powróciła!), wszystkie ozdoby musiały do siebie pasować kolorystycznie i kształtem.
Cukierki choinkowe? Jeśli te oferowane w sklepach nie były dokładnie takie jak powinny, konieczne było przewinięcie ich opakowań na takie, które dokładnie odpowiadały wizji mamy. Zdarzyło się nawet, że z braku odpowiednich cukierków konieczne stało się zawijanie w ozdobne papierki orzechów: tylko one spełniały wyśrubowane standardy jakości, które przyjęła mama.
Nierówna gałązka? Do przycięcia!
Bańka z innego kompletu? Niedopuszczalne!
A może jakaś ręcznie robiona ozdoba przygotowana w szkole? Bardzo ładna, ale to nie na choinkę.
Dziś się z tego śmiejemy, ale jedno się nie zmieniło: choinka przygotowana przez mamę jest i dziś perfekcyjna. Tego nie można powiedzieć o tej, którą przygotowuję dla siebie: na niej jest miejsce na wszystko.
A Wy, macie swoje świąteczne historie choinkowe? Czy w Waszych rodzinach obowiązują jakieś ścisłe zasady ich zdobienia? A może chcecie pochwalić się przyozdobionym już drzewkiem?
Napisz komentarz
Komentarze