Ten temat wraca do nas regularnie
W tym roku zbiory były obfite, dlatego wielu z nas dzieliło się z bliskimi swoimi warzywami lub owocami. Temu worek ziemniaków, tamtemu koszyk gruszek. Dla sąsiada dynia. Wszystko po to, by nie zmarnować ani jednego owocu ani warzywa, którymi obdarowała nas przyroda.
To, co na obrzeżach miasta dzieje się od lat, w mieście funkcjonuje nieco inaczej.
Wielokrotnie rozmawialiśmy o pomyśle stworzenia jadłodzielni miejskiej, czyli miejsca, w którym każdy mógłby zostawić zdatne do spożycia produkty spożywcze. Logistyka przedsięwzięcia spowodowała jednak, że ten pomysł nie doczekał się realizacji.
Nie jest niemożliwe, ale...
Problemy są bardzo konkretne, m.in. konieczność zakupu lodówki, właściwego jej umieszczenia, zapewnienia osoby od jej obsługi (odpowiedzialnej choćby za czyszczenie lodówki i usuwanie produktów niezdatnych do spożycia), konieczność regularnego opłacania rachunków za prąd do urządzenia. Patrząc z innej strony, pojawia się też problem ewentualnych zatruć pokarmowych, do których mogłoby dochodzić, gdyby którykolwiek element całego procesu nie zadziałał właściwie.
Stworzenie systemowej jadłodzielni może być dużo trudniejsze, niż pierwotnie zakładaliśmy. Nie jest niemożliwe, ale obecnie, kiedy staramy się ciąć koszty, gdzie to tylko możliwe, pomysł ten wydaje się nieco na wyrost. Poza tym, może po prostu jego realizacja nie jest potrzebna?
Co innego systemowe, oficjalne rozwiązanie, a co innego rozwiązania lokalne (np. system dzielenia się niezjedzonymi kanapkami w szkołach czy zakładach pracy).
Nie zniknęła chęć dzielenia się jedzeniem, która płynie, w naszej ocenie, całkowicie z dobrego serca i szczerej woli osób, które chcą dzielić się tym, co mają najlepszego.
Świadectwem tego są kolejne dostrzeżone przez nas produkty spożywcze, które ktoś pozostawił przy śmietniku. Znów prawie wyrzucone. Zapakowane, ułożone w bezpiecznym miejscu.
Tym razem są to jabłuszka pozostawione w reklamówce przy śmietniku przy ul. Podkościelnej. Nie mogliśmy nie zwrócić na nie uwagi: w końcu widzimy je z redakcyjnego okna! Po przyjeździe służb odpowiedzialnych za sprzątanie miasta kontenery opróżniono. Jabłuszka w worku pozostały jednak nietknięte: jeszcze są zdatne do spożycia. Z pewnością wymagają bardzo dokładnego umycia, ale nie gniją. Pozostawione przez kogoś, kto być może zebrał je w swoim sadzie i nie miał jak wykorzystać. Pozostawił, by się nimi podzielić.
Można je wziąć. Czy znajdzie się chętny?
Nadal nie mamy systemowego rozwiązania na dzielenie się jedzeniem, chociaż nie mamy wątpliwości, że coraz więcej osób może poszukiwać możliwości zjedzenia niedrogiego posiłku. Niestety, bardzo często osoby te nie będą poszukiwały takich informacji w internecie. Chociaż istnieją grupy osób dzielących się nieodpłatnie jedzeniem to Ci najbardziej potrzebujący prawdopodobnie nie mają pojęcia o ich istnieniu. My możemy wypatrywać takich pozostawionych przez kogoś produktów spożywczych, ale to nie o to przecież chodzi. To tylko pretekst, by powiedzieć Wam o tym, że warto dzielić się tym, co mamy najlepsze.
Może i nie mamy systemowego rozwiązania, ale w tej sytuacji może rzeczywiście nie jest ono potrzebne? Może najcenniejsze będzie nauczenie się dzielenia się posiłkami z bliskimi i dalszymi sąsiadami nie dlatego, że o to proszą, ale dlatego, że widzimy, że być może tego potrzebują?
Dzisiaj nie będziemy proponować nowego, systemowego rozwiązania problemu.
Dzisiaj proponujemy: bądźcie wrażliwi i czujnie obserwujcie. W najbliższych miesiącach taka wzajemna pomoc może być ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Po prostu działajmy, tak jak umiemy najlepiej.
Nauka społecznej wrażliwości może być ważniejsza, niż zorganizowana odgórnie akcja pomocowa.
O dzieleniu się jedzeniem i pomysłach na zagospodarowanie rzeczy, których nie potrzebujemy, ale nie wiemy jak przekazać innym pisaliśmy już m.in. w tekstach >>>Darmowe jedzenie czeka: wystarczy przyjść i je zabrać | >>>Prawie wyrzucone śmieci
Napisz komentarz
Komentarze