Dziki zadomowiły się na terenie miasta, w pobliżu domów. Mieszkańcy są zaniepokojeni i skarżą się na niszczenie upraw. Czy można w jakiś sposób rozwiązać problem dzików, z którymi coraz częściej spotykają się mieszkańcy miasta?
Odstrzelić? Odłowić? Wyprosić? A może się dogadać?
Problem obecności dzików na terenie miasta to nie tylko bolączka Gorlic. Nasz teren jest pełen dzikiej przyrody i to takiej, którą mamy często na wyciągnięcie ręki. Nie powinno więc dziwić to, że dzika przyroda upomina się u nas o swoje. Coraz częściej pojawiają się jednak pytania: jak pozbyć się dzikiego sąsiada?
Sprawa jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się jednak wydawać. Temat regularnie powraca pod obrady Rady Miasta Gorlice. W minionym tygodniu stało się to z wniosku radnej Haliny Marszałek, która zabrała głos w tej sprawie:
(...) na terenie naszego miasta zadomowiła się duża populacja dzików, co staje się problemem dla mieszkańców, którzy ponoszą szkody na gruntach rolnych. W tym roku dziki zaatakowały północną część Gorlic. Teren miasta jest wyłączony z obwodu łowieckiego (...) W związku z tym nie ma możliwości zredukowania dużej populacji dzików, ponieważ [koło łowieckie] nie może prowadzić [na terenie miasta] gospodarki łowieckiej.
Proszę o podjęcie działań w celu rozwiązania problemu. (...)
Miasto to nie tylko centrum, ale także osiedla bardziej oddalone od samego rynku. W przypadku Gorlic oznacza to także tereny, na których ludzie posiadają domy jednorodzinne i często niemałe ogrody, grządki czy pola uprawne pełne ziemniaków i zbóż. Poszukując możliwości rozwiązania problemu obecności dzików na terenie miasta radna wysunęła konkretną propozycję:
(...) Najlepszą formą walki na terenie miasta jest odłownia dzików. Jest to metoda sprawdzona. informacja z krakowskiego okręgu i miasta stołecznego Warszawa z Zarządu Okręgowego Związku Łowieckiego.
Inną metodą jest porozumienie burmistrza miasta z Wojewódzkim Lekarzem Weterynarii i podjecie decyzji o odstrzale dzików. Pewną barierę stanowią tu regulacje prawne, gęstość zabudowań i ograniczenia z tym związane.(...)
Problem narasta i później może być trudny do opanowania. (...)
Działania zostały już podjęte, czekamy na efekty
Sytuację skomentował burmistrz miasta Gorlice, Rafał Kukla. Podkreślił, że to nie pierwsza interwencja w tej sprawie, a temat był już rozeznawany:
(...) Koła łowieckie w ciągu ostatnich dwóch tygodni miały zwiększany plan odstrzału dzika. Częściowo został on już zrealizowany (...) Kontaktowaliśmy się też z innymi gminami.
Jeśli dotychczasowe działania nie przyniosą spodziewanego efektu, podjęte będą działania na rzecz dodatkowego zwiększenia planu odstrzału. Jak dodał burmistrz:
Analizowaliśmy też możliwość stosowania odławiaczy i przewożenia [dzików], ale nie jest to tak proste, jak by się wydawało.
Porównywanie Gorlic z dużymi miastami, gdzie stosowana jest ta ostatnia metoda, okazuje się niedoskonałe. Tam, odławianie watah stosowane jest w wysoko zurbanizowanej przestrzeni, na dużych osiedlach mieszkaniowych, gdzie dziki stanowią realne zagrożenie bezpieczeństwa mieszkańców. Koszt jednego takiego odławiacza wraz z obsługą jest jednak bardzo wysoki: sięga kilkudziesięciu tysięcy złotych. Do tego dochodzi każdorazowo koszt obsługi odłowienia przez służby i samego wywozu zwierząt. Tam jest to metoda dość skuteczna, na naszym terenie metoda odławiania może być zdecydowanie mniej przydatna.
Jak wskazywał burmistrz:
Patrząc na nasze ukształtowanie terenu i rozkład tej populacji dzika w regionie [odławianie] raczej nie będzie miało większego znaczenia. Trzeba by pewnie kupić kilkadziesiąt takich odławiaczy. Po wywiezieniu dzików poza teren miasta one mogą wrócić. Tak mamy ukształtowane połączenia leśne, szczególnie na granicy północnej i zachodniej miasta.
Zobaczymy jaki efekt przyniosą te odstrzały, które już były (...)
Burmistrz podkreślił też, że mieszkańcy, którzy w związku z aktywnością dzików ponieśli pewne straty, mogą występować o odszkodowania z tego tytułu. Co jednak ważne, ich wysokość może być rzeczywiście oceniana czasem jako bardzo niska. Dlaczego? Ponieważ na osoby, które uprawiają ziemię prawo nakłada obowiązek ogrodzenia terenu upraw przed zwierzyną. Jeśli tych ogrodzeń brakuje odszkodowania są, mówiąc delikatnie, symboliczne.
Radna Halina Marszałek poinformowała konkretnie o wysokości takiego odszkodowania:
(...) niestety, nie wszystko da się ogrodzić, bo teren obrzeży to są grunty rolne. (...) Atakowane przez dziki są nie tylko ziemniaki, ale również zboża. To są duże straty, natomiast odszkodowania są symboliczne. Mogę podać przykład. Rozmawiałam (...) z jednym z mieszkańców, który starał się o odszkodowanie. Za 10 arów przewróconych ziemniaków dostał 70 złotych, czyli 7 złotych od jednego ara.
Jest to tak śmieszna kwota, że (...) mieszkańcy jak się dowiedzieli, jakie to są kwoty, to nawet nie występują z tym [wnioskiem o odszkodowanie].
Radna podkreśliła, że w rejonie wielu ulic miasta, m.in. Granicznej, Zagórzańskiej, Robotniczej, Sikorskiego czy Wspólnej mało jest osób, które nie zostały poszkodowane przez dziki. Ludzie obawiają się też samych spotkań z dzikami, przez co w ocenie radnej zmieniają dotychczasowe nawyki, np. związane z podejmowaną aktywnością fizyczną. Wszystko z obawy przed dzikimi zwierzętami.
Radna Mariola Migdar poprosiła o uwzględnienie w działaniach także Blichu, gdzie populacja dzików także daje o sobie znać.
Stanowczy sprzeciw wobec odstrzałów
Odławianie może być nieuzasadnione ekonomicznie, trudne i skuteczne tylko w bardzo krótkim czasie. Odstrzał to rozwiązanie radykalne, któremu jednoznacznie sprzeciwia się jednak wiele osób. W ich imieniu głos zabrała radna Alicja Nowak:
(...) Wdzieramy się w środowisko naturalne, chociażby dając co i rusz zgodę na odralnianie terenów, przekształcania. Coraz bardziej idziemy „w teren”, a potem chcemy wszystko odstrzeliwać. (...) Uważam, że oczywiście kwestia zabezpieczeń i odszkodowań musi być rozwiązana tak, żeby ludzie nie byli stratni, ale trzeba zwrócić uwagę, że te zwierzęta też muszą gdzieś żyć.
(...) Zwierzęta wchodzą wszędzie, bo one mają coraz mniej miejsca. My sobie uzurpujemy prawo do wszystkich terenów. Były działki, które odralnialiśmy. Były zarośnięte, my wycinaliśmy drzewa. To nie jest tak, że te zwierzęta pojawiają się nagle. To my wchodzimy w ich środowisko! Ja jestem przeciwko odstrzałowi: to nie jest rozwiązanie!
Radna podkreśliła, że poza zabieraniem zwierzętom terenów naturalnych dodatkowo prowokujemy je do przychodzenia na tereny osiedli np. pozostawiając łatwo dostępną dla nich żywność, odpadki, którymi się posilają. Puenta była prosta:
Rozmowa ta była niezwykle trudna i w wielu wymiarach sprowadzała się do pogłębionej analizy opowieści, którą wielu z Was mogło obejrzeć niedawno w czasie projekcji filmu w Siarach >>>Temat jest poważny. Ziemia i życie na naszej planecie(...) Odstrzał nie jest rozwiązaniem naszej konfrontacji z przyrodą. Przykład Odry pokazuje, że niedługo przyjdzie i czas na nas.
Wybór mamy – pytanie, co wybierzemy?
Źródło info: UM w Gorlicach
Napisz komentarz
Komentarze