Gorlice to nie Kraków, ale uliczni artyści pojawiają się u nas często na deptaku przy ul. 3 Maja.
Czasem zachwycają, innym razem powodują, że ruch pieszych przenosi się na przeciwną stronę chodnika, a ludzie przyspieszają.
Artyzm ma niejedno oblicze. Czasem muzyka ulicy, która wychodzi nam naprzeciw jest zwyczajna - jak muzyka tła, którego nie zauważamy. Czasem wydaje się zbyt głośna, wręcz nahalna, nieprzyjemna, choć melodyjna. Rzadziej na ulicy naszego miasta pojawiają się artyści, co do których kunsztu nie mamy wątpliwości: doskonale zorganizowani gitarzyści, skrzypkowie, multiinstrumentaliści o znakomitym warsztacie.
Najczęściej spotykamy ich latem, ale i teraz pojawiają się umilając nam spacer w centrum miasta.
Niektórzy mówią - żebracy i pijaki, a nie artyści!
To jednak nie musi być prawdą i z pewnością nie dotyczy większości artystów, którzy wychodzą do nas w taki sposób.
W 2012 roku w Krakowie postanowiono zorganizować "uliczny biznes" poprzez wydawanie odpowiednich licencji wszystkim tym, którzy chca się pokazać, dorobić kilka groszy, czasem pokonać nieśmiałość lub po prostu wyjśc do ludzi i spożytkować skumulowaną, dobrą energię. Artyści krakowscy są weryfikowani w taki sposób, by w centrum europejskiej stolicy kultury nie pojawiali się zwykli chałturnicy czy np. tancerze, którym "muzyka w tańcu nie przeszkadza". Nie ma określonych kanonów piękna, nie ma wymogu, by owi artyści posiadali wykształcenie kierunkowe, ale komisja sprawdzająca artystów ma na celu zadbać, by wykonywane melodie, były przywoływane możliwie poprawnie, a np. artyści występujący w stroju krakowskim faktycznie taką wierną kopię kostiumu posiadali.
Czy w Gorlicach jesteśmy w stanie zaakceptować więcej?
Stolicą kultury na miarę Krakowa nie jesteśmy, ale i my rozumiemy poczucie estetyki, które nakazało usunięcie z krakowskiego Rynku Głównnego niektórych osób, których cele daleko rozmijały się z wyrazem artystycznym. Trzeba jednak przyznać, że wielu ulicznych artystów prezentujących się na naszej ul. 3 Maja, mówiąc kolokwialnie "daje radę".
Chociaż przy obecnych standardach popkulturowych z pewnością wielu z nich nie miałoby szans na laur w popularnych konkursach talentów, to mają nam do zaoferowania coś ciekawego.
Czy bardziej nas interesują czy raczej drażnią wzbudzając niechęć?
Drobne monety co jakiś czas brzęczą przed nimi, więc chyba nie jest tak źle.
Napisz komentarz
Komentarze