Wiosna u progu i nowi lokatorzy
Z mojej małej, kilku arowej działki właśnie zniknął śnieg. Ku mojemu zaskoczeniu wyrosło spod niego kilka zgrabnych krecich kopców.
Mamy nowe zwierzę! – z radością oznajmiłem synowi.
Niestety, większości ludzi obecność kreta w ogródku raczej nie zachwyca, a szkoda. Mało mamy w Polsce zwierząt, o których można powiedzieć równie dużo.
Pierwsze skojarzenie. Animowany bohater czeskiej bajki
Zdeněk Miler i jego filmowy krecik. Zaczęło się w 1957 roku, znany czeski reżyser filmów animowanych szukał odpowiedniego bohatera do nowego cyklu bajek. Niestety już w tamtych czasach Disney wypromował mysz, kaczora, psa, kota – wybór był niewielki. Załamany Zdeněk szukał inspiracji w trakcie spaceru w lesie, nie znalazł jej. Wracając, potknął się jednak o kopiec kreta. Miler po powrocie do domu odnalazł zdjęcie kreta w atlasie przyrodniczym, po czym stwierdził:
Dziwna mysz bez uszu, z długim nosem i do tego nie widzi – opowiadał później Zdeněk Miler.
Dziś wiemy, że wybór był doskonały, ale reżyser znów popadł w zwątpienie. Załamany wyglądem zwierzęcia wspominał „rysowałem tak długo, aż postać zaczęła mi się całkiem podobać”.
Skojarzenie drugie. Co my w ogóle o krecie myślimy?
Wpisuję hasło kret w popularnej wyszukiwarce. Pierwsze kilkanaście wyników mówi o tym, jak kreta: namierzyć, złapać i wypatroszyć... na naszych polskich, angielskich trawnikach.
No... nie jest dobrze. Już nasi przodkowie dostrzegali w nich znacznie więcej zalet, niż my widzimy wad.
Co o krecie wiedzieli nasi przodkowie?
Jan Krzysztof Kluk (polski przyrodnik) w XVIII wieku polecał krecie futro do przysłaniania niewieścich wdzięków, które obnażała bezwstydna francuska moda. Remigiusz Ładowski – kolejny znany przyrodnik – twierdził tak, cyt. „bulion gotowany z kreta jest dobry dla dzieci, gdy pod siebie leją w łóżko”. Miał to być też ceniony środek służący do leczenia bólu zębów.
Na szczęście dla kreta, stomatologia od tego czasu znacznie się rozwinęła. Uff!
Za czasów Ludwika XV – jak pisze Leśniewski – damy dworu oprócz różu i blanszu używały czarnej sierści kreta na muszki i sztuczne brwi. W połowie XIX wieku dostrzegano już, że krety w rolnictwie przynoszą więcej korzyści niż szkód. W końcu! – powiedziałby kret. Większość rzeczy, które o nich myślimy, jest nieprawdą.
Aksamitna sierść, dodatkowy kciuk, a także niezły apetyt
Po pierwsze, krety wcale nie są ślepe! Posiadają parę jednomilimetrowych oczu. Ważą ok. 120 gram i mają 17-20 cm długości. Nie mają małżowin usznych (tu Miler miał rację), posiadają za to specjalny fałd skórny i włoski ułożone w sposób uniemożliwiający wsypywanie się ziemi do kanału słuchowego. Ich krótka sierść jest niezwykle gęsta i aksamitna, na 1 milimetrze sześciennym powierzchni skóry krety zmieściły aż 200 włosków.
Przystosowaniem do życia pod ziemią, są stworzone do kopania łopatowate łapy, posiadające swego rodzaju dodatkowy kciuk (co zupełnie przypadkowo łączy je z pandami). Na ogonku i pysku posiadają niezwykle czułe na drgania włosy czuciowe. Żywią się głównie dżdżownicami, larwami owadów i drobnymi kręgowcami. Zanim dżdżownica padnie łupem kreta, ten zwykle „wyciska” ją, usuwając ziemię. W ciągu doby kret zjada pokarm o wadze połowy swojego ciała.
Tunele pod patrolem, solidna spiżarnia i samotniczy styl życia
Pod ziemią pory dnia nie mają znaczenia, po czterech godzinach aktywności kret zapada w sen na trzy godziny. Krety żyją do 4 lat, raz w roku rodzą od 2 do 7 młodych. Są samotnikami.
Budują sieć korytarzy, które stają się pułapką dla wpadających do nich dżdżownic. Kret zdobywa pokarm, patrolując tunele. Mierzą one zazwyczaj około 200 metrów, ale bywały i takie o długości jednego kilometra! Powstają w tempie 12-15 metrów na dobę.
Pośród podziemnych korytarzy znajdziemy gniazdo wyścielone mchem i trawą. Niekiedy budują one też pionowy tunel będący studnią. Niedaleko legowiska znajduje się też komora – spiżarnia – to tu krety magazynują pokarm. Aby zawartość spiżarni nie psuła się i nie uciekała, krety precyzyjnie przecinają zębami zwój nerwowy złowionej dżdżownicy, co w połączeniu z ich toksyczną (dla nich, dżdżownic) śliną wywołuje czasowy paraliż.
Szczęśliwcy nie doczekają zjedzenia, zregenerują uszkodzony fragment ciała i uciekną. W spiżarni zwykle czeka do kilkuset dżdżownic, w największych znajdowano ich aż dwa kilogramy.
Przyjaźń możliwa, choć potencjalnie trudna
Pozostaje zadać pytanie, co zrobić, gdy na naszej działce pojawi się kopiec kreta? Pamiętajmy, że w Polsce krety są objęte częściową ochroną gatunkową. Codziennie zjadają sporą ilość szkodników upraw. Kopiąc, spulchniają ziemię i choć ta przyjaźń będzie pewnie trudna, to jak najbardziej jest możliwa.
Nawet tak bardzo zmieniony przez człowieka świat nadal jest częścią ekosystemu, w którym oprócz nas, na całe szczęście, są jeszcze różne, niezwykłe zwierzęta, które nadal szukają dla siebie miejsca.
Dajmy im żyć i cieszmy się ich obserwacją, a cotygodniowy rytuał grabienia nowych kopców niech stanie się formą przyjemnej aktywności fizycznej.
Piękny trawnik niewiele jest wart, jeśli jedyne co na nim żyje, to trawa. Na pocieszenie – na glebach bagiennych kopce mogą sięgać wysokości jednego metra! Pamiętajmy więc, że zawsze mogło być gorzej... ACH JO!
Autor: Wojciech Wójcik, opracowanie redakcyjne: Justyna Miarecka
Napisz komentarz
Komentarze