Oto wiadomość, która trafiła na naszą skrzynkę mailową. Niech ta historia będzie dla nas przestrogą, a jednocześnie uwrażliwi nas na drugiego człowieka – już niedługo to od nas może zależeć życie człowieka!
„W miniony wtorek wracałam samochodem do domu. Była godz. 20.30, droga wojewódzka w kierunku Gorlic. Nieoświetlony kawałek jezdni, przy której jest chodnik. Pogoda była paskudna: padał deszcz, a potem śnieg, było całkowicie ciemno. Kilka samochodów jechało przede mną, inni mijali mnie, jadąc z przeciwka. W pewnym momencie coś mi przestało pasować. To był ułamek sekundy, dosłownie spojrzenie kątem oka.
Wydawało mi się, że na chodniku widziałam leżącego człowieka. Było ciemno, a deszcz zmienił się w śnieg.
Nie wierzę w to, że nikt z jadących przede mną nie widział go, no bo przecież ktoś by się zatrzymał!
Nie dało mi to jednak spokoju. Zawróciłam i nie mogłam uwierzyć: na chodniku rzeczywiście leżał człowiek. Obok niego oczywiście butelka wódki. Wprawdzie podniósł głowę, kiedy go zawołałam, ale nie był w stanie odpowiedzieć, gdy zapytałam go, jak się nazywa. Próbowałam zatrzymać kolejne auta, które jechały z góry i z dołu. Zatrzymały się dopiero dwie kobiety, w czwartym lub piątym aucie, które próbowałam zatrzymać!
Do najbliższych zabudowań było dość daleko, ale udało nam się wezwać pomoc. Oczywiście był też telefon na 112.
Człowiekowi udzielono niezbędnej pomocy, po pewnym czasie dalsi sąsiedzi rozpoznali mężczyznę, pomogli zorganizować dla niego transport do domu, przynieśli koce. Nie był agresywny, leżał na chodniku zupełnie bezbronny. W przemoczonych już całkowicie ubraniach: spodniach, rozpiętej kurtce i w cienkiej koszulce.
Termometr w moim samochodzie pokazywał temperaturę poniżej zera, ale wiatr powodował, że było naprawdę bardzo zimno.
Strach pomyśleć ile czasu ten człowiek tam leżał i ile jeszcze czasu nikt nie zwróciłby na niego uwagi!
Był ubrany w ciemne rzeczy, a chodnik, na którym leżał biegł w dół – ja jadąc z góry, zauważyłam go w ostatniej chwili, ale naprawdę trudno mi uwierzyć w to, że nie widział go nikt wcześniej. Nie rozumiem, dlaczego nikt inny nie zareagował, w końcu to też człowiek! Kiedy na miejscu zatrzymały się dwa auta, na światłach awaryjnych, kilka osób zwolniło, żeby popatrzeć, tylko jedna zapytała, czy nie potrzeba pomocy! To skandaliczne!”
Tak gorzkim stwierdzeniem kończy swojego maila nasza Czytelniczka.
Na takie sytuacje musimy być jednak gotowi w najbliższych miesiącach! Podobna sytuacja zdarzyła się bowiem w piątek (24 listopada) w Moszczenicy!
W miniony piątek to policjanci uchronili przed zamarznięciem kolejnego człowieka!
Informacja o zaginięciu mężczyzny dotarła do dyżurnego gorlickiej komendy policji w ostatni piątek kilkanaście minut po godzinie 7. Zgłoszenia dokonał pracownik socjalny, który na co dzień opiekował się schorowanym mężczyzną. Na miejsce natychmiast udał się patrol, który przeszukał zabudowania i najbliższe otoczenie domu. Niestety bez rezultatu. Policjanci ustalili, że mężczyzna ostatni raz widziany był poza domem dzień wcześniej, w godzinach popołudniowych.
Ze względu na okoliczności i realne zagrożenie dla życia mężczyzny, natychmiast podjęto decyzję o poszukiwaniach, a na miejsce skierowano dodatkowe patrole. Wezwano także psa tropiącego, który miał pomagać w poszukiwaniach.
Kilka minut po godzinie 10 policjanci odnaleźli mężczyznę leżącego w zaroślach, kilkaset metrów od miejsca zamieszkania. Był mocno wychłodzony. Na miejsce natychmiast wezwano załogę pogotowia, która udzieliła mu pomocy i przetransportowała go do gorlickiego szpitala. Wszystko wskazuje na to, że spędził tam całą noc.
Drodzy Czytelnicy, niedawno przypominaliśmy o tym, że zbliża się okres zimowy. TUTAJ pisaliśmy o kontrolach pustostanów, przypominaliśmy też o naszych obowiązkach względem tych, którzy sami narażają swoje życie. Nie oznacza to jednak, że nie zasługują na pomoc.
Bądźmy uważni i nie pozwólmy, żeby w najbliższych miesiącach ktokolwiek ucierpiał lub co gorsze – stracił życie – przez naszą bierną postawę. Nie bądźmy obojętni wobec osób znajdujących się w sytuacji zagrażającej życiu.
Na ryzyko wychłodzenia najczęściej narażone są osoby bezdomne oraz będące pod wpływem alkoholu, ale także osoby starsze i samotne, mające trudność z radzeniem sobie w codziennych czynnościach (na przykład poruszaniem się czy zadbaniem o zapewnienie odpowiedniej temperatury w pomieszczeniach).
Gdy widzimy człowieka, któremu grozi zamarznięcie, reagujmy – wystarczy telefon pod numer alarmowy 112 (lub 997 czy 986). Jeden telefon może uratować czyjeś życie!
Foto ilustracyjne: pixabay
Napisz komentarz
Komentarze