Tuż przed świętami pojawiła się informacja, zgodnie z którą prokuratura podjęła czynności wyjaśniające w sprawie kontrowersyjnej uchwały Rady Miasta Myszkowa.
Dlaczego o tym piszemy? Ponieważ problem, który chciano tam rozwiązać, dotyczy także naszego miasta.
O co poszło? O samochody nieużytkowane, zajmujące darmowe miejsca parkingowe.
Konkretnie zaś o samochody, na których właściciele pozostawili karteczki z informacją o możliwości zakupu wystawionego pojazdu. Prokuratorzy, którzy będą badali sprawę w Myszkowie zastanowią się nad tym „ile samochodów z ogłoszeniem sprzedaży faktycznie blokuje chodniki i parkingi”. Jak przeliczyli tamtejsi dziennikarze, w związku z proponowaną w uchwale opłatą, mającą na celu ukrócenie tego procederu (zajmowania miejsc parkingowych przez samochody nieużytkowane, wystawione na sprzedaż w przestrzeni miejskiej), koszt wystawienia jednego auta mógłby wynosić około 750 złotych za dzień!
Pomińmy w tym przypadku wątek personalny, który pojawia się w sprawie z Myszkowa i zastanówmy się przez chwilę, jak to wygląda u nas?
Bardzo często podklejając za szybą karteczkę „sprzedam” samochód nadal normalnie użytkujemy. Przyjeżdżamy do miasta, wnosimy opłatę za parking, po upływie opłaconego czasu odjeżdżamy. Komisy samochodowe pełne, ale najczęściej widzimy tam samochody niezarejestrowane lub na tablicach zza granicy. Sprawa komplikuje się nieco dla tych, którzy na codzień parkują przy blokach, pod chmurką. Niby przestrzeń miejska, ale faktycznie auto stoi tam gdzie zawsze zostawiał je właściciel.
Jeśli ktoś chce się pozbyć samochodu, samodzielnie poszukując dla niego nowego właściciela, najczęściej wykorzystuje Internet, rzadziej: wystawia samochód w przestrzeni publicznej. Która metoda jest bardziej skuteczna i pozwala na szybsze pozbycie się starego auta? Trudno powiedzieć.
Nie da się jednak nie zauważyć samochodów z karteczkami, których przybywa zwykle w przestrzeni miejskiej przed dniami, w których spodziewamy się wzmożonego ruchu pieszych – może ktoś się skusi przy okazji wtorkowych zakupów?
Gdzie w Gorlicach najczęściej zostawiano samochody przeznaczone na sprzedaż?
Jeszcze kilka lat temu auta za darmo pozostawiano na parkingu przy jednej ze stacji benzynowych. Szybko pojawił się tam jednak regulamin, nakładający odpowiednią opłatę na osoby pozostawiające tam swoje auta z zamiarem ich sprzedaży. Kwota daleko odbiegała jednak od wspomnianych 300zł/metr kwadratowy zajmowanej przestrzeni parkingowej (dziennie!), które proponowali radni Myszkowa.
Gorliczanie szybko znaleźli nowe miejsce, gdzie nie brakuje osób spacerujących, które być może zainteresują się nowymi-starymi samochodami. Nowym „placem sprzedaży” staje się w Gorlicach powoli koniec starodroża w Gliniku. Jak być może niektórzy z Was pamiętają, informując o przeniesieniu Wydziału Komunikacji, przekazaliśmy także oświadczenie starosty gorlickiego. Powiedział nam o tym, że ze względu na ograniczoną liczbę miejsc parkingowych przy ul. Bieckiej, to właśnie starodroże będzie nieustannie dostępne jako dodatkowa, darmowa przestrzeń na pozostawienie samochodu.
W takie dni, jak wtorek przypominamy sobie jednak o tym, jak wielkie jest zapotrzebowanie na wolne miejsca parkingowe dla aktywnych uczestników ruchu.
Nie dziwi więc to, że coraz mniej przychylnie możemy za jakiś czas spoglądać na rosnącą liczbę samochodów pozostawionych ostatnio na starodrożu z popularnymi karteczkami.
W dzień powszedni nie ma problemu – starodroże wykorzystywane jest w minimalnym zakresie i nawet wtedy, kiedy pojawią się tam przyszli petenci Wydziału Komunikacji, pozostawienie samochodu nie będzie problemem (poza wtorkiem...).
Czym innym są jednak samochody na sprzedaż, a czym innym te porzucone w przestrzeni miejskiej, w szczególności zajmujące dostępne, darmowe miejsca parkingowe.
Czy jest ich w Gorlicach wiele?
Nie, ale są uciążliwą bolączką, z którą spotykamy się w każdej miejscowości. Nasz tekst o gorlickich, porzuconych samochodach i warunkach ich usunięcia przeczytacie TUTAJ.
Niestety, najczęściej, o ile nie zagrażają one bezpieczeństwu ruchu, mogą bardzo długo zaśmiecać przestrzeń publiczną.
Jak wskazują statystyki z Krakowa, samochodów porzucanych jest coraz więcej. To właśnie te modele, których właściciele chcą się początkowo pozbyć za symboliczne wręcz pieniądze, a z czasem przestają się interesować autem. Często nie opłaca się im dodatkowo inwestować w reklamę oferty, więc przy braku zainteresowania porzucają wóz.
Po pewnym czasie miasto ma możliwość samodzielnie je sprzedać, ale najczęściej stan aut wyklucza taką możliwość i zamiast dodatkowym zyskiem, stają się one obciążeniem dla budżetu – trzeba pokryć koszt ich utylizacji.
Chociaż pomysł z Myszkowa w zakresie kwoty związanej z ustawieniem samochodu na sprzedaż w przestrzeni miejskiej wydaje się chybiony, być może warto zastanowić się nad tym, czy w naszym mieście już niedługo nie powinniśmy doczekać się zorganizowanej akcji umożliwiającej osobom prywatnym wymianę i sprzedaż aut, np. raz w roku.
A może powinniśmy czekać na wprowadzenie istotnych ograniczeń w zakresie pozostawiania na darmowych miejscach parkingowych samochodów, które przez wiele dni nie są użytkowane, a karteczka za szybką informuje jednoznacznie o powodzie pozostawienia auta?
Foto: googlestreetview
Źródło: TVN24, Straż Miejska Kraków
Napisz komentarz
Komentarze