Na naszą skrzynkę dotarła bardzo niepokojąca wiadomość z pytaniem: czy to prawda, że w centrum doszło do gwałtu na nastolatce?
Jako dowód osoba przesłała nam zrzut ekranu pokazujący „informację”, która pojawiła się na jednym z lokalnych serwisów ogłoszeniowych. Po kliknięciu trefnego linku nie wyświetlała się żadna wiadomość. Przekonana o błędzie portalu Czytelniczka zwróciła się więc do nas, pokazując komunikat informujący o przerażającym zajściu. Jego treść brzmiała następująco (zachowano oryginalną pisownię):
Witam, dzisiejszego poranka, jakość około 7.30 w rejonie centrum doszło do tragedii – młoda dziewczyna, niespełna siedemnastoletnia letnia która akurat wracała z pracy natknęła się na jakiegoś psychopatę. Ten ją ogłuszył, po czym zawlókł w ustronne miejsce by spełnić swój plan... Udało mu się, dziewczyna ledwo uszła z życiem po tym jak ją zostawił w krzakach na pastwę losu, uratował ją jedynie to że znalazł ją przechodzień i wezwał pomoc. Służby które przyjechały na miejsce zabezpieczyly material z kamer monitoringu nagrały zajście. Udostępniajce proszę artykuł aby więcej osób mogło dowiedzieć się o zajściu – większa szansa ze post dotrze do osoby mającej informacje o zajsciu.
Tak niepokojąca informacja opatrzona była linkiem.
Niezwłocznie zapytaliśmy o to policję. Po dokładnym sprawdzeniu zgłoszeń z ostatnich dni udało się z całą pewnością stwierdzić, że żadnego gwałtu w Gorlicach, ani całym powiecie gorlickim nie zgłoszono w ostatnich dniach.
Z pewnością zaś można było więc wykluczyć prawdziwość całej historyjki zachęcającej do udostępniania i klikania w trefny link.
Jak szybko wyłapać fałszywego newsa?
Ponieważ historyjka była w całości zmyślona, warto zwrócić uwagę na kilka jej elementów, które mogły sugerować, że szokujący news był tak naprawdę clickbajtem, a prawdopodobnie również próbą uzyskania nieuprawnionego dostępu do danych z urządzeń, na których zostałby otworzony trefny link. W podobnych przypadkach powinniśmy jednak zachować daleko idącą ostrożność.
Po pierwsze: w historyjce nie pojawia się ani nazwa miasta, ani ulicy, przy której miało dojść do zdarzenia. Podane informacje o czasie i miejscu nie mówią wiele. Bez zmiany, historyjka mogłyby zostać udostępnione w dowolnym mieście i w dowolnym czasie.
Po drugie: zwracajmy uwagę na błędy stylistyczne, gramatyczne i ortograficzne. Media starają się unikać tego typu błędów, szczególnie w informacyjnej zajawce. Tak wiele błędów w krótkim komunikacie powinno budzić nasze wątpliwości i być kolejnym argumentem przeciwko klikaniu w link i udostępnianiu go. Także sam link wydawał się nieco nietypowy.
Po trzecie: sprawdźmy nazwę dostawcy informacji. W tym przypadku informację udostępniono ją z nowego konta na portalu społecznościowym. Wskazany w linku dostawca informacji (nazwa sugerowała portal informacyjny), nie istnieje. W podobnych przypadkach sięgnijmy najpierw do sprawdzonych źródeł informacji, z których zwykle korzystamy. Jeśli tak ważna informacja się tam nie pojawia, bardzo możliwe, że nie jest w ogóle prawdziwa, szczególnie jeśli informacja ma już kilka godzin. W razie wątpliwości, macie pełne prawo zapytać nas o to wprost, tak jak zrobiła to nasza Czytelniczka. My uruchamiamy wówczas sieci kontaktów i możemy bardzo szybko potwierdzić lub całkowicie wykluczyć prawdziwość pewnych doniesień. Nawet jeśli o sprawie wiadomo niewiele, lub niewiele możemy opublikować, niemal zawsze możemy w dość krótkim czasie poinformować Was oficjalnie o tym, że pewne zdarzenie miało lub nie miało miejsca.
Po czwarte: korzystajcie z oprogramowania antywirusowego, filtrów, zapór i pamiętajcie o najprostszych zasadach zachowania bezpieczeństwa w sieci internetowej. Wtedy dostawcy takich newsów nie będą w stanie Wam zaszkodzić.
Napisz komentarz
Komentarze