Przyszli Państwo Młodzi, którzy w najbliższych tygodniach mieli świętować swój wielki dzień, dziś stoją na rozdrożu. To, co dotknęło naszych Bohaterów pokazuje jednak na wskroś, tak kuriozalne mogą być skutki decyzji czysto administracyjnych. Czy ścisłe obostrzenia w jednym z powiatów mają sens, jeśli dosłownie kilkaset metrów dalej reżim sanitarny jest zupełnie inny?
Nasi Bohaterowie chcą pozostać anonimowi, ale chcieli podzielić się z nami swoimi wątpliwościami, które od wczoraj narastają. Ślub biorą w kościele w Stróżnej, na terenie powiatu gorlickiego, zaś przyjęcie weselne miało odbyć się w Stróżach, czyli na terenie powiatu nowosądeckiego. Granica geograficzna wydaje się tutaj mieć symboliczne znaczenie, wszak obydwie lokalizacje niemal bezpośrednio ze sobą graniczą. Z punktu widzenia obostrzeń, które wchodzą w życie od jutra na terenie powiatu nowosądeckiego, nasi Bohaterowie mają jednak bardzo poważną zagwozdkę.
- Jak długo planowaliście swój ślub?
- Długa historia… W każdym razie jest to nasz drugi termin ślubu i nie mamy zamiaru z niego rezygnować. Grawer na obrączkach gotowy: 14 sierpnia to nasz szczęśliwy dzień, niezależnie od okoliczności.
- Ślub przekładaliście z kwietnia: pandemia krzyżuje Wam plany po raz kolejny, ale nie zamierzacie z tego względu rezygnować na tydzień przed?
- Tak, podjęliśmy trudną decyzję. A teraz, kiedy wszystko jest już dopięte na ostatni niemal guzik przyszła ostatnia informacja, jakiej mogliśmy się spodziewać. Braliśmy pod uwagę naprawdę różne scenariusze: całkowity zakaz wesel, powrót do pewnych ograniczeń w zakresie miejsca czy liczby osób. Nie spodziewaliśmy się jednak, że pojawią się takie cząstkowe restrykcje.
- Ślub może odbyć się bez przeszkód, w kościele mogą pojawić się wszyscy zaproszeni przez Was goście.
- Tak to prawda, ale w tej chwili jesteśmy w bardzo trudnej, a nawet krępującej sytuacji. Teoretycznie jest tak: na ślub w kościele mogą przyjść wszyscy. A na wesele tylko 50. W takiej sytuacji zasadniczo po wyjściu z kościoła następuje bardzo niezręczny moment: odbierzemy życzenia od bliskich osób i co? I nawet na uroczysty obiad nie możemy ich zaprosić. Co najwyżej wręczyć paczkę ciastek i podziękować za obecność. Byłoby to bardzo krępujące.
- Ale polskie wesela to nie amerykańskie imprezy, gdzie Państwo młodzi odjeżdżają w dal nie oglądając się na gości…
- Dokładnie tak. Tydzień przed ślubem wszyscy już wiedzą ilu gości potwierdziło swoją obecność. Z liczbą gości łączą się bardzo konkretne wydatki. Co więcej, mamy świadomość, że osoby, które chciałby razem z nami świętować ten ważny dla nas dzień także poczyniły już konkretne wydatki. Zakup okazyjnych ubrań, sukienki, garnitury, buty, dodatki… to często kilkaset złotych, które goście wydają z wyprzedzeniem. Nie chcemy nikogo zawieść, a od wczoraj zastanawiamy się, jak w grzeczny sposób rozwiązać tę niezwykle trudną sytuację. Mówiąc wprost: musimy zadzwonić do niemal co drugiej osoby, która chciała z nami bawić się na weselu, przeprosić i powiedzieć, że ze względu na obostrzenia nie mogą.
- Czy w tej sytuacji całkowity zakaz organizacji wesel byłby w Waszej opinii lepszym rozwiązaniem?
- Z naszego punktu widzenia naprawdę nie ma już dobrych rozwiązań. Ze względu na pandemię wprowadzane są ograniczenia, które uderzają bezpośrednio w nas. Bawiliśmy się razem na wielu przyjęciach i z utęsknieniem wypatrywaliśmy naszego wielkiego dnia. A teraz, kiedy wszystko miało być idealnie wszystko się sypie. Całkowity zakaz wesela pozbawiłby nas możliwości jakiegokolwiek celebrowania zawarcia małżeństwa. Uroczystość w mniejszym gronie osób to nie to czego chcieliśmy, ale lepsze to, niż nic.
- Czyli w tej chwili siedzicie nad listą gości i…?
- I nie chcemy nikogo przepraszać, ani nikogo wypraszać z uroczystości. Chyba jeszcze przez chwilę będziemy mieć nadzieję, że goście sami się do nas odezwą. Problem stanowi forma obecnych obostrzeń. Każdy, kto ma przyjechać z terenu powiatu nowosądeckiego będzie „podejrzany”. A przecież nie są to osoby, które mieszkają daleko. Widujemy się regularnie. Powiat nowosądecki to duży region i wiemy, gdzie pojawiały się ostatnio zakażenia. Czujemy się bezpiecznie i gdyby nie to, nie organizowalibyśmy wesela.
- Co odpowiedzielibyście osobom, które uważają, że w tej sytuacji wesele powinno być po prostu przez Was całkowicie odwołane?
- Oj to bardzo trudne pytanie. Nie ma oficjalnego zakazu, a my ufamy swoim najbliższym. Wierzymy, że nikt świadomie nie przyszedłby mając jakiekolwiek objawy zakażenia. Wiemy, że są sytuacje, w których osoby nie mają świadomości, że są nosicielami covid-19. Tak jak wiele Par Młodych teraz tak i my, mamy nadzieję, że dopisze nam szczęście. To jest bardzo, ale to bardzo trudna decyzja. Czekaliśmy na ten dzień bardzo długo, chcieliśmy spędzić go z najbliższymi, a już teraz wiemy, że całość nie przebiegnie tak jak sobie to wymarzyliśmy. Przecież to normalne, że ludzie chcą korzystać z tej cząstki wolności, którą mają.
Poza tym, nasi goście także wiedzą o pandemii.
Wiele osób odmówiło nam już wcześniej wskazując na swoje obawy w tym zakresie. Nie mamy z tym problemu i w pełni rozumiemy. Prawie 100 osób potwierdziło nam jednak swoją obecność i w pełni świadomie zdecydowali się podjąć pewne ryzyko. Zaproszenie na ślub to propozycja, nie przymus, szczególnie teraz.
- Czy jest coś o co chcielibyście zapytać osoby odpowiedzialne za wprowadzanie zakazów i ograniczeń związanych z pandemią?
- Chyba nie. Rozumiemy problem, ale w naszej konkretnej sytuacji stoimy na rozdrożu. Nie chcemy dzielić gości na lepszych i gorszych. Odległość zamieszkania pomiędzy osobami jest czasem wręcz symboliczna ale granica administracyjna oznacza, że kilka kroków dalej obowiązują nas zupełnie inne zasady. A to oznacza nawet groźbę istotnego podniesienia kosztów wesela: kar administracyjnych, które zagrażają nam, jeśli nie poddamy się tym zasadom.
Kościół może być pełen, ale na sali maksymalnie 50 osób. Czy w tych 50 osobach mamy liczyć także członków zespołu, fotografa i obsługę Sali? Jeśli tak, to przyjęcie weselne spędzimy jedynie z rodzicami i rodzeństwem: bez kuzynów, najbliższych przyjaciół, osób, których obecność jest w takich chwilach również bardzo ważna. Wątpliwości rozwiewają się powoli. Czytamy komunikaty i szukamy dobrego rozwiązania, ale to naprawdę bardzo trudne.
- Czeka Was bardzo wyjątkowy dzień w niezwykłych okolicznościach. Bardzo współczujemy obecnej sytuacji i dylematów, przed którymi właśnie stoicie. Mamy jednak nadzieję, że poza tym, ze ten dzień niewątpliwie będzie „niezapomniany”, to będziecie go wspominać przede wszystkim jako wspaniały i piękny.
- Bardzo serdecznie dziękujemy za rozmowę.
A Wy, jaką decyzję podjęlibyście na ich miejscu?
Napisz komentarz
Komentarze