Do płacenia mandatów nie ma zbyt wielu chętnych. Niestety nie ma także zbyt dużych chęci po stronie instytucji odpowiedzialnych za ich egzekucję.
Z raportu NIK wynika, że aż połowa ukaranych kierowców nie płaci należności z tytułu mandatów, a to wiąże się ze sporymi stratami dla publicznych finansów.
Jak wynika z danych pochodzących z 2016 roku, na 5,4 mln mandatów nie zostało opłaconych aż 2,8 mln. Na koniec 2018 roku dalej pozostało mnóstwo niezapłaconych mandatów, które wystawiono dwa lata wcześniej. Doliczono się aż 1,9 mln zaległych grzywien nałożonych w 2016 roku.
Kontrolerzy NIK alarmują, że „istotna część kar grzywny nie zostaje wyegzekwowana, a należności wynikające z tych kar ulegają przedawnieniu”.
W latach 2011-2012 straty z tytułu niezapłaconych mandatów sięgnęły ponad 100 mln zł, co stanowiło 42% wszystkich mandatów. W latach 2016 – 2018 wskaźnik obniżył się do 35,5 proc, ale i tak dało to zawrotną kwotę 378 mln zł strat.
Skąd tak ogromne zaległości?
NIK wskazuje na kilka problemów, m.in.:
- niewystarczające zasoby kadrowe,
- wielomiesięczna zwłoka w zakresie wystawiania upomnień i tytułów wykonawczych (aż 68 proc. spraw rozpatrywano w okresie dłuższym niż dwa lata od ujęcia mandatu w ewidencji),
- wielokrotne nakładanie kar na te same osoby.
Nie zabrakło rekordzistów (zapewne firm leasingowych, choć NIK nie precyzuje tego w raporcie). Od 2016 do 2018 roku odnotowano przypadki nałożenia ponad 330 mandatów na tego samego ukaranego. Czterech liderów uzyskało aż 500 grzywien. W jednym z przypadków łączna suma kar przekroczyła kwotę 147 tys. zł.
źródło: moto.pl / auto-swiat.pl
Napisz komentarz
Komentarze