Kiedy odstrzał poprzedzony jest wnikliwą analizą i przeprowadzany zgodnie z zasadami sztuki łowieckiej, trudno mieć wobec niego większe zastrzeżenia. Kontrola liczebności niektórych gatunków jest w wielu przypadkach konieczna, choć powinno się ją prowadzić z rozwagą, tak aby nie zaburzyć ekosystemu.
To jednak, co budzi kontrowersje i coraz większy sprzeciw społeczny, to sposób, w jaki niektórzy myśliwi podchodzą do swoich działań – epatowanie krwawymi trofeami i publikowanie zdjęć martwych zwierząt w mediach społecznościowych.
Niestety w ostatnich dniach koła łowieckie, działające na terenie powiatu gorlickiego zorganizowały akcję odstrzału drapieżników, która została zwieńczona spotkaniem z osobami znanymi z lokalnych samorządów. Czy pozowanie do zdjęć w tle martwych zwierząt to naprawdę powód do dumy i chwały?
Polowania a cierpienie zwierząt
Polowania, mimo całej swojej tradycji, nie zawsze kończą się natychmiastową śmiercią zwierzyny. Istnieje realne ryzyko postrzału, który nie zabija od razu, lecz skazuje zwierzę na długie i bolesne konanie.
Takie przypadki niestety nie są odosobnione. Dowodem na to jest historia lisa, którym zajęli się wolontariusze Fundacji Dziki Projekt. Na filmie widać moment odłowienia lisa na jednym z pól w Beskidzie Niskim. Kolejne są slajdy zdjęć RTG na których widać oderwane kończyny.
O całej akcji opowiada weterynarz Wojciech Wójcik z Fundacji Dziki Projekt.
Zwierzę zostało znalezione z przestrzelonymi i oderwanymi dwoma kończynami, co oznacza, że zanim je odłowiliśmy, to przez kilka, kilkanaście dni było skazane na kolosalne cierpienie – mówi Wojciech Wójcik.
Lisa nierzadko nazywany „szkodnikiem”. Lis, który z winy człowieka, wymagał interwencji i pomocy, bo „jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą”. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę (art. 1 Ustawy o ochronie zwierząt). Ustawowy obowiązek? Empatia?
Niezależnie jak to nazwiemy, faktem jest, że ten konkretny lis, będąc ofiarą postrzału, nie dostał żadnej z tych rzeczy. Po około dwóch tygodniach poruszania się na praktycznie oderwanych kończynach, trafił do nas. Decyzja o skróceniu cierpienia i eutanazji zapadła szybko, ale zdecydowanie za późno.
To wydarzenie pokazuje, że w wielu przypadkach brak jest konsekwencji w humanitarnym podejściu do polowań. Jeśli zwierzę zostaje postrzelone, ale nie zabite, myśliwy ma obowiązek podjąć działania, by jak najszybciej skrócić jego cierpienie.
Właśnie w takich przypadkach ogromną rolę odgrywają psy myśliwskie, które powinny pomóc w odnalezieniu rannej zwierzyny, aby mogła zostać szybko i skutecznie dostrzelona. W przypadku wspomnianego lisa to się jednak nie stało – przez kilka dni borykał się z bólem i nie miał szansy na szybką śmierć, co stawia pod znakiem zapytania etyczność niektórych praktyk myśliwskich.
Polowanie tak, ale bez epatowania
O ile sama postawa myśliwych nie powinna nikogo dziwić, bo polowania są częścią gospodarki łowieckiej, o tyle ich zachowanie po dokonanym odstrzale jest tematem do poważnej dyskusji. Fotografowanie ułożonych w rzędach lisów, a następnie publikowanie tych zdjęć jako swoistego trofeum, jest działaniem nie tylko zbędnym, ale i niesmacznym.
Z punktu widzenia etyki myśliwskiej powinno się unikać czynności, które mogą budzić niesmak i sprzeciw społeczeństwa. Chwalenie się w mediach społecznościowych „osiągnięciem” w postaci odstrzału kilkudziesięciu lisów może budzić pytania o prawdziwe intencje takich działań – czy chodzi tu rzeczywiście o ochronę przyrody, czy może raczej o budowanie prestiżu w myśliwskim środowisku?
Polowania będą istniały, bo człowiek od wieków kształtuje środowisko i zarządza jego zasobami, ale to, jak się do nich podchodzi, powinno się zmieniać. Współczesny myśliwy to nie średniowieczny łowca, który zdobycz traktuje jako trofeum do pokazania innym. Dziś oczekuje się od myślistwa większej odpowiedzialności, zarówno wobec zwierząt, jak i społeczeństwa, które w dużej mierze patrzy na tego typu zachowania coraz bardziej krytycznie.
Napisz komentarz
Komentarze