Mapy Google sugerują nam czas dojazdu na wybranej przez nas trasie. Dzięki temu zwykle wyruszając w drogę, możemy w przybliżeniu oszacować, jak długo będziemy się przemieszczać. Mapy te uwzględniają m.in. aktualne natężenie ruchu na drogach czy utrudnienia związane z remontami, objazdami bądź zdarzeniami nietypowymi. Nie biorą jednak pod uwagi tego, jak my, jako kierowcy rzeczywiście się zachowamy.
Jak szybko do Krakowa, Nowego Sącza, Rzeszowa...?
Wyznaczyliśmy na mapach Google kolejne trasy: do Krakowa, Nowego Sącza, Rzeszowa, Tarnowa i Zakopanego. Poniżej zapisaliśmy czas pokonania tych tras samochodem, który właśnie dzisiaj (4 lipca) mapy wskazują jako przybliżony czas dojazdu (godzina 11.30)
- Gorlice – Tarnów: 1 godzina 6 minut
- Gorlice – Kraków: 2 godziny 8 minut
- Gorlice – Nowy Sącz: 47 minut
- Gorlice – Rzeszów: 1 godzina 46 minut
- Gorlice – Zakopane: 2 godziny 44 minuty.
Za każdym razem trasa obejmowała dojazd z centrum Gorlic do okolic uznawanych za centrum poszczególnych miejscowości. To bardzo szacunkowe dane, które są jednak pewnym jasnym punktem odniesienia.
Pytanie brzmi: czy taki czas przejazdu jest satysfakcjonujący?
Ile czasu można z tego ująć? A może standardowy, normalny przejazd powinien być dłuższy? Zachęcamy Was do komentowania i dzielenia się swoimi doświadczeniami. Ile czasu zajmowało Wam w przeszłości przejechanie tej trasy? Jaki był Wasz najkrótszy, a jaki najdłuższy czas przejazdu nimi? Co powodowało wydłużanie się jazdy (pora dnia? pora roku? inne okoliczności?)
No i najważniejsze: jaki Waszym zdaniem byłby optymalny czas dojazdu do tych miejscowości, gdyby można było wprowadzić pewne zmiany w infrastrukturze drogowej?
Czas dojazdu – czy rzeczywiście kluczowy?
To jeden z tych tematów, które można uznać za kontrowersyjne. No bo czy rzeczywiście zawsze dostosowujemy się do ograniczeń prędkości obowiązujących na wszystkich odcinkach dróg? Wielu z nas zdarza się je naruszać, ale czy to powoduje, że w istocie przemieszczamy się szybciej? To jednak niejedyny problem z szacowaniem czasu dojazdu.
Tę historię z pewnością zna wielu z Was: anonimowy kierowca sportowego samochodu w piękny, słoneczny dzień wyprzedza Was na jakiejś drodze, często łamiąc po drodze wiele przepisów ruchu drogowego. Linia ciągła, prędkość, niezachowanie bezpiecznej odległości od innych uczestników ruchu – lista przewinień może być długa. Jak jednak często się to zdarza, kierowca wykonuje manewr tak, że nie ma on żadnych następstw.
Policjanci nie widzieli szeregu wykroczeń, a wy nie dysponujecie kamerą, która zarejestrowałaby to zachowanie. O zanotowaniu numeru rejestracyjnego też nie ma mowy. Kierowca pędzi przed siebie, znikając za zakrętem. A tam... kiedy dojeżdżacie do miejsca, w którym sportowy wóz przed chwilą zniknął wam z oczu, widzicie ten sam pojazd stojący w długim korku: na światłach czy też przed robotami drogowymi lub powolutku tocząc się za pojazdem rolniczym, który zgodnie z prawem jedzie daną drogą i chwilowo nie sposób go wyprzedzić.
Wybryk, który miał miejsce dosłownie chwilę wcześniej, nie przyspieszył jazdy sportowym autem aż wyrywającym się do jazdy na torze. Stoicie spokojnie jeden za drugim, w ślimaczym tempie pokonując kolejne metry.
Pomijając już nawet ryzyko doprowadzenia do wypadku, wielu kierowców po kilku latach jazdy zauważa, że pewne zachowania po prostu nie mają sensu. Poza emocjami, które wzbudza w niektórych osobach wyprzedzenie czy wyższa prędkość, takie zachowania na drodze często nie są podyktowane ekonomią jazdy. Nie chodzi nawet o spalanie, ale prostą kwestię czasu dojazdu.
Bardziej dynamiczna, czasami prowadzona na granicy przepisów jazda po prostu często nie prowadzi do szybszego pokonania trasy. Często może jednak znacząco ograniczać bezpieczeństwo jazdy.
Czy naprawdę problem czasu dojazdu jest tak poważny, jak zwykliśmy o nim myśleć? Zachęcamy do rozmowy o tym, jaka w ocenie gorliczan, powinna być mediana czasu dojazdu do kluczowych miejscowości w bliskich nam regionach (naturalnie z uwzględnieniem godzin, na którą chcielibyśmy dojechać!).
Napisz komentarz
Komentarze