Co roku setki razy wyjeżdżają, by nieść pomoc potrzebującym. Cenimy ich za profesjonalizm i to, że nieustannie podnoszą swoje umiejętności, by w krytycznej chwili móc udzielić nam pomocy. Często piszemy o ich pracy, szkoleniach i wyzwaniach, z którymi się spotykają.
Niektóre obrazy ich pracy mogą fascynować, inne przerażają. Kadry utrwalone przez fotografów pokazują, że lśniące czerwone wozy i uśmiechnięte twarze strażaków i druhów to tylko jedna strona medalu. Z drugiej strony jest stres, niepewność, a czasem także zwykły, ludzki strach.
Strażakom PSP i wszystkim druhom naszych OSP dziękujemy dzisiaj za zaangażowanie i to, że przełamują swoje słabości, by udzielać pomocy wszystkim potrzebującym.
Dlaczego święty Florian stał się patronem strażaków?
Św. Florian nie był strażakiem, a znane wersje jego życiorysu najczęściej nie wiążą go bezpośrednio z walką z ogniem. Jak podają źródła, przyszły święty urodził się w III wieku naszej ery na terenie Austrii. Swoje życie związał z wojskiem: został dowódcą rzymskich wojsk. Kiedy rozpoczęły się prześladowania chrześcijan, Florian został aresztowany. Mimo tortur, gróźb i katorgi nie zrezygnował z wiary w Chrystusa Zmartwychwstałego. Zginął 4 maja 303 roku utopiony w rzece z kamieniem u szyi.
Legenda opisuje go jednak jako cudotwórcę, który uratował przed ogniem całą wioskę wykorzystując tylko jedno wiadro wody. Często jest ukazywany właśnie z tym atrybutem.
Jego relikwie sprowadzono do Polski w XII wieku, a świątynię poświęconą temu świętemu postawiono na krakowskim Kleparzu. Kiedy w 1528 roku w mieście wybuchł pożar, strawił on niemal doszczętnie całą dzielnicę. Zachowała się jedynie świątynia poświęcona świętemu Florianowi. Wtedy właśnie rozpoczął się jego kult jako patrona chroniącego wiernych przed skutkami klęsk żywiołowych: powodzi, pożarów czy morskich sztormów. To wydarzenie spowodowało, że św. Florian zaczął występować często jako patron strażaków i do dziś jego figura jest eksponowana w strażackich remizach.
Napisz komentarz
Komentarze