Co jest dla Ciebie kwintesencją ekocodzienności?
Pogłębianie świadomości o tym, jak ludzkie życie wpływa na kondycję natury i podejmowanie kolejnych działań, by ten wpływ był jak najmniej negatywny. Skupianie się na tym, żeby bardziej być niż mieć. By nie posiadać i nie kupować za dużo. Żeby nie generować śmieci i zanieczyszczeń. Starać się nie powodować cierpienia zwierząt.
To wszystko realizuje się u mnie najbardziej, gdy wsiadam na rower, piekę domowy chleb na bazie ekologicznej mąki z lokalnego młyna, gotuję pożywny obiad z samych warzyw, które w większości wyhodowałam we własnym ogrodzie, piorę pieluchy, zamiast wyrzucać kolejne jednorazówki do kosza... Dużo tego, mam wrażenie ze moja codzienność składa się z nieskończonej liczby malutkich działań...
Czy to jest tak, że ekomyślenie wyniosłaś z domu, czy może wejście na – umówmy się – wyższy level ekologii było Twoją świadomą decyzją w dorosłym już życiu?
Na pewno sporo wyniosłam z domu. Jako dziecko pomagałam rodzicom w ogrodzie. W moim rodzinnym domu mieliśmy kompostownik. Jako dziewczynka byłam też harcerką i prawie rok życia spędziłam w lesie pod namiotem. Jednak wiele decyzji związanych z troską o środowisko podjęłam już będąc dorosłą osobą, zwłaszcza te dotyczące transportu oraz diety.
Nie jesteś rodowitą mieszkanką Gorlickiego. Dlaczego podjęłaś decyzję o przeprowadzce w Beskid Niski?
Jestem Krakowianką. W Beskidzie Niskim zakochałam się przemierzając go na rowerze i pieszo jako turystka, ale że zakochanie trudno wytłumaczyć, nie odpowiem Ci czemu!
Czy jest coś, co Cię tutaj rozczarowało?
Jest trochę rzeczy, które mnie dziwią. Na przykład to, że tak mało jest tu przydomowych grządek lub kompostowników. Nie ma też ogródków przy szkołach. Tak niewielu ludzi jeździ na rowerze, choć w miejscu gdzie ja mieszkam ruch samochodowy jest mały.
Wielu ludzi zadaje sobie pytanie – jak Ty to robisz, że żyjesz na „końcu świata” z dwójką małych dzieci i bez samochodu?!
Mam rower i wiem, że dzieci uwielbiają być wożone w przyczepce. Zimą i w ostatnim czasie (z powodu zlikwidowania wielu połączeń autobusowych) takie życie bywa trudne i męczące. Ale bardzo często czerpię z tego moc satysfakcji. Jazda na dwóch kołach daje mi radość, kondycję, wolną głowę i zdrowie.
Jak spędziłaś pierwsze dni tegorocznej kapryśnej wiosny?
W domu marząc o tym, by śnieg stopniał, ziemia rozmarzła i można było już coś posiać w ogródku, zabrać w grządki na kilka godzin roczną córeczkę i nie martwić się, że zmarznie.
Jakie wyzwania czekają Cię w tym roku?
Całodobowa opieka nad dwójką malutkich dzieci w dzisiejszym czasie i łączenie jej z pracą, również zawodową, to dla mnie największe wyzwanie. Na co dzień uczę obcokrajowców języka polskiego.
Jak sama mówisz, Twoje życie toczy się w grządkach warzywnych. Opowiedz o cyklu „Z notatnika ogrodnika”, który kilka tygodni temu zapoczątkowałaś na blogu?
Od wielu lat ludzie zadają mi moc ogrodniczych pytań dotyczących uprawy warzyw. Odpowiedzi na nie postanowiłam w końcu spisywać powoli, we własnym tempie, w miarę możliwości czasowych w formie prostych notatek. A że uwielbiam pisać ręcznie, kaligrafować piórem i kolorować kredkami, postanowiłam tworzyć je analogowo.
Na Twoim blogu znajdziemy też sporo książkowych „polecajek”. Jaką książkę o ekologicznym podejściu do życia każdy z nas powinien przeczytać?
Na blogu jest prawie 100 recenzji książek związanych z ekologią dla czytelników praktycznie w każdym wieku. Są tam lektury zielarskie, książki przyrodnicze, powieści, reportaże, publikacje popularnonaukowe, poradniki. Bardzo trudno wybrać jedną.
Kilka lat temu urzekła mnie książka „Mniej” Marty Sapały. To relacja z eksperymentu – szczegółowy zapis zmagań kilkunastu osób, które zdecydowały się przez jeden rok kupować tylko to, co niezbędne. Inną książką, której nie potrafię zapomnieć jest „Droga” Cormaca McCarthy'ego.
Kilka dni temu otrzymałaś nominację w plebiscycie Puchary Zero Waste 2020 w kategorii: osoba, czyli ambasador zero waste. No właśnie: zero waste. Co to takiego?
Zero waste, czyli w dosłownym tłumaczeniu „brak śmieci” lub „brak marnowania”, to styl życia, zgodnie z którym człowiek stara się generować jak najmniej odpadów. W praktyce to na przykład: pamiętanie o wielorazowej materiałowej torbie, gdy idę na zakupy, unikanie plastikowych opakowań i jednorazowości, kupowanie używanego, pożyczanie, wymienianie się, naprawianie. Tak naprawdę działań, które możemy podjąć w duchu zero waste jest bardzo wiele.
Trwa przedświąteczny tydzień i wiele osób zabiera się za generalne porządki. Jakie są twoje sprawdzone sposoby na sprzątanie bez chemii i w duchu idei zero waste?
Nie da się sprzątać bez chemii! Nawet woda to związek chemiczny! (Śmiech) Moją radą jest nie sprzątać za dużo! Skupić się na świętowaniu, spędzaniu czasu razem, spacerze po lesie, rowerowej wycieczce?
Ale jeśli koniecznie musisz wiedzieć, czym zmywam brud w domu, to najczęściej robię to wodą i szmatą z podartej koszulki, a jeśli to nie wystarcza, wspieram się sodą oczyszczoną, kwaskiem cytrynowym i starą myjką do naczyń!
Dziękujemy za rozmowę i oczywiście życzymy Pucharu Zero Waste, a naszych Czytelników zachęcamy do głosowania w plebiscycie TUTAJ i zajrzenia na Ekoeksperymenty.
Napisz komentarz
Komentarze