Oto lista postulatów, których realizacji domagają się strajkujący:
1. Umowa o pracę dla wszystkich pracowników.
2. Szacunek do pracownika.
3. Więcej pracowników na oddziałach.
4. Większa liczba godzin na wykonywaną pracę.
5. Dostęp do świadczeń (urlopy, chorobowe).
6. Odzież ochronna.
7. Dodatki Covidove.
8. Szatnie, które będą spełniały minimalne wymogi sanitarne.
9. Wyrównanie strat poniesionych w styczniu i w lutym, związanych z potrąconymi minutami na przerwy (na 1 godz. 4 min; na 12 h – 48 min).
10. Wypłacenia wszystkich przepracowanych godzin.
Pracownicy firmy Impel zatrudnieni na podstawie umowy zlecenia, którzy wykonują świadczenia na rzecz gorlickiej lecznicy, poprosili nas o pojawienie się w szpitalu. Około 40 osób rozpoczyna strajk, który, jak sami zapowiadają, potrwa aż do skutku, czyli do zapewnienia ze strony zarządu firmy o realizacji ich postulatów.
Przypomnijmy, że firma Impel świadczy na rzecz szpitala swoje usługi, między innymi w zakresie utrzymania czystości oraz wydawania posiłków pacjentom.
Osoby zatrudnione na podstawie umów zlecenia są w bardzo trudnej sytuacji. Kilka miesięcy temu dostali do podpisania nowe umowy, na nowych warunkach. Kontrowersje budzi m.in. ten zapis
Zleceniobiorca wykorzystuje samodzielnie w każdej godzinie świadczenia usług niepłatną przerwę w wymiarze 4 minut, z zastrzeżeniem, że przerwy te nie mogą być przez Zleceniobiorcę kumulowane i wykorzystywane łącznie.
Te cztery minuty na godzinę dają miesięcznie około 250 złotych mniej na wypłatę.
W związku tym, że od początku roku pracownicy zatrudniani na podstawie umowy zlecenie, co miesiąc podpisują nowe umowy, więc nie mają prawa na przykład do świadczenia chorobowego.
Ze strajkującymi spotkał się również Marian Świerz, dyrektor gorlickiej lecznicy i chociaż szpital nie jest w tej sprawie stroną to jednak strajk odbywa się pod jego dachem.
Osoby protestujące, zatrudnione w grupie kapitałowej Impel zgodziły się dostarczać posiłki na oddziały. Nie zmienia to jednak brutalnej prawdy, że ich całkowita rezygnacja ze świadczenia pracy w szpitalu sparaliżuje jego działalność – mówi Marian Świerz, dyrektor szpitala.
Protestujące, bo w znacznej większości są to kobiety, zdecydowały się na strajk nie tylko z powodów finansowych, ale z wielu innych, które od miesięcy się nawarstwiały.
Mowa tu choćby o szatni, w której trudno się wyminąć, bo szafki są dosłownie upchnięte w wąskim pomieszczeniu. Strajkujący domagają się również, by na oddziałach zatrudnionych było więcej osób, bo teraz gdy ktoś pójdzie chociażby na chorobowe to nie ma go kim zastąpić, a jego praca musi być nadgoniona przez resztę.
Kobiety podkreślały również, że firma w niedostateczny sposób zaopatruje je w środki ochrony osobistej – maseczki czy kombinezony ochronne. Nie dostały też żadnego dodatku za prace na tak zwanych odcinkach covidowych.
Ciągle słyszymy od szefostwa, że na nasze miejsca jest wielu chętnych, a my jednak sądzimy, że nie jest tak kolorowo z tymi chętnymi, jak może się im wydawać. Oprócz tego, że pracujemy fizycznie po 12 godzin na dobę, to jeszcze często jesteśmy wytykani palcami, jako ci którzy mają styczność z pacjentami chorymi na covid – tłumaczą strajkujący.
Do Gorlic przyjechała także Edyta Lipina, przedstawicielka zarządu grupy kapitałowej Impel. W jednej z sal konferencyjnych szpitala rozpoczęły się rozmowy z protestującymi pracownikami.
AKTUALIZACJA, godz. 15.30
Po godzinie rozmów z protestującymi, Edyta Lipina zaproponowała strajkującym, że zostaną im wyrównane straty finansowe wynikające z niepłatnych czterominutowych przerw. Następnie rozmowy zostały zawieszone, a przedstawicielka firmy konsultowała się ze swoimi szefami. Po nich okazało się, że nie zostanie spełniony główny postulat protestujących, czyli likwidacja umów śmieciowych. Propozycja, jaką dostali to umowy w takim samym brzmieniu a jedynie na dłuższy okres. Protestujący zadeklarowali, że nie podpiszą nowych umów-zleceń, nawet jeśli będą one obowiązywać przez rok czy dwa.
AKTUALIZACJA, godz. 17
Kilkadziesiąt minut temu przedstawicielka firmy Impel zaproponowała strajkującym umowy o pracę. Warunek był jeden – pracownicy mają wrócić do swoich zajęć. Niestety nim otrzymają nowe umowy, na najbliższe dni, maksymalnie do dwóch tygodni, muszą podpisać takie jak do tej pory – umowy zlecenie, na tych samych zasadach co do tej pory. Czas ten jest potrzebny na przeprowadzanie badań i szkoleń BHP.
Wiemy, że część z protestujących zgodziła się na warunki zaproponowane przez firmę.
Napisz komentarz
Komentarze