Cieszymy się z pierwszych, cieplejszych dni w tym roku. Chociaż mamy świadomość, że nadal trwa zima, a marzec i kwiecień słyną z kapryśnej pogody, to z radością wypatrujemy pierwszych zwiastunów wiosny.
Nie jaskółka, nie przebiśnieg, ale komar stał się dla nas pierwszym zwiastunem wiosny.
Samce są wegetarianami. To samice traktujemy jako najgorszych wrogów w słoneczne, letnie wieczory.
Dlaczego tak się dzieje?
Po zapłodnieniu, samica potrzebuje żywiciela, od którego pobiera krew. Dzięki temu, po kilku dniach jest zdolna do złożenia nawet 100 jaj. Czyni to w stojącej wodzie: jeziorze, kałuży, czasem w wodzie pozostawionej przypadkiem w wiaderku po pracach polowych. Co więcej, komarom wystarczy nawet niewielki zbiornik wody zanieczyszczonej: odrobina stojących ścieków czy zaciek w piwnicy domowej. W optymalnych warunkach już po około 24 godzinach z jaj wylęgają się larwy komara. Po około tygodniu pierwsze z nich zmieniają się w poczwarki. Z nich po kolejnych 2–4 dniach powstaną dorosłe komary.
To bardzo krótki cykl rozwojowy, biorąc pod uwagę to, jak uciążliwe potrafią być dla nas te owady. Co więcej, im wyższa temperatura, tym bardziej tempo rozwoju komarów przyspiesza. Nowe pokolenia mogą pojawiać się w odstępach nawet dwutygodniowych.
Odkrywane teraz samice są prawdopodobnie osobnikami, które przezimowały spokojnie w ustronnych, chłodnych kątach naszych domów, mieszkań, piwnic. Są już zapłodnione: na czas zimy rozwój jaj został zahamowany.
Komarzyca znaleziona w Moszczenicy nie dostała szansy na złożenie swoich jaj. Jej obecność jest jednak dowodem na to, że przed nami cieplejsze dni.
Napisz komentarz
Komentarze