Nie liczcie na to, że w poniższym tekście znajdziecie informację o tym, którzy z gorlickich przedsiębiorców postanowili zrobić tak, jak tysiące innych w całej Polsce: otworzyć swoje biznesy, mimo zakazu. Jeśli ktokolwiek z Was zastanawia się, gdzie może wynająć w regionie miejsce na nocleg z pysznym śniadaniem i możliwością skorzystania z oferty agroturystycznej, wystarczy wziąć telefon w dłoń. Co usłyszycie?
Wie Pan, oficjalnie to my jesteśmy zamknięci, ale jak Pan przyjedziesz, to się jakoś dogadamy.
Restauracje nie przyjmują klientów, ale na pytanie, czy można by zjeść obiad z rodziną możecie uzyskać odpowiedź:
Może już za kilka dni, proszę pytać...
Czy ktoś mówi o tym na głos? Tak. W sieci rozwija się akcja #otwieraMY, w ramach której na interaktywnej mapce pojawiają się kolejne informacje od samych przedsiębiorców, którzy wskazują, że w najbliższy poniedziałek (18 stycznia 2021 r.) zakończą okres swojego zamknięcia i otworzą się na potrzeby swoich klientów. Narażają się tym na kary, ale dla niektórych z nich nie ma znaczenia czy ich biznesy będą dogorywać i wymuszą zamknięcie, czy zaciągną kolejne pożyczki, czy też zaryzykują i w najgorszym przypadku bankructwo przypieczętuje nałożona na nich kara.
Mapę, na której pojawiają się kolejne punkty możecie zobaczyć >>>TUTAJ. Przedsiębiorców, którzy w ten sposób manifestują swój sprzeciw jest z godziny na godzinę coraz więcej. Najbliższa lokalizacja, w której przedsiębiorcy postanowili przyłączyć się do akcji #otwieraMY? Klub muzyczny w Nowym Sączu.
Już za kilka dni zobaczymy czy i w Gorlicach bunt stanie się faktem.
To, co zaskakuje, to otwartość, z którą przedsiębiorcy zaczynają mówić o tym, że zamierzają sprzeciwić się dalszym obostrzeniom. To już nie próba omijania prawa i wymyślania nowych, czasem niemal prześmiewczych, form funkcjonowania. To jawny sprzeciw. Zima zaczęła się na dobre, a to oznacza, że przedsiębiorcy związani z branżą turystyczną i gastronomiczną, szczególnie w miejscowościach górskich chcieliby liczyć zyski. Niestety, wielu z nich załamało ręce słysząc, że obostrzenia przedłużono do 31 stycznia. Wszystko po to, by ograniczyć transmisję koronawirusa.
Jedni piszą, że nasze ograniczenia są niczym w porównaniu z restrykcjami, jakie pojawiają się za granicą. Inni podkreślają jednak, że tam możliwości odbudowy gospodarki są inne, większe niż nasze. Wielu z naszych przedsiębiorców mogłoby powiedzieć:
My po prostu nie mamy już teraz czego włożyć do garnka. Musimy zacząć zarabiać.
A osób, które chcą skorzystać z takiej oferty nie brakuje
Ekstremalny przykład łamania zakazu pojawił się ostatnio w publicznych mediach. Jedni siedzą pokornie w domach, inni szusują na stokach narciarskich. Nie ważne, czy będą musieli przeprosić i się publicznie ukorzyć. Czasu spędzonego na stoku, na wypoczynku z rodziną nikt im już nie odbierze.
Niektórzy pokazują absurdy proponowanych rozwiązań: przedszkola i klasy I-III mają działać normalnie, ale siłowniom odmawia się możliwości uruchomienia, nawet w najściślejszym reżimie sanitarnym, dlaczego? Czy uzasadniają to jakiekolwiek dane z badań? Kiedy właściciele siłowni walczyli o otwarcie pisali wprost: żadna z siłowni nie stała się ogniskiem zakażeń, dlaczego więc w nas uderzacie?
Ciekawsza, chociaż zdecydowanie mniej eksponowana jest strona klientów: Ci ruszają do nowo otwieranych miejsc masowo. Przecież przedsiębiorcy mogliby się otworzyć i nie spotkać się z odzewem. Klienci chętnie wynajmowali schowki na narty, by się w nich, a podróże służbowe z dziećmi – by skorzystać z ferii były częstym widokiem w miejscowościach nadmorskich. Skoro jest klient, to musi znaleźć się dla niego oferta.
Pieniądze leżą na drodze, trzeba je tylko podnieść. Ale podnosić nie wolno.
Kolejki przed sklepami w naszym regionie mogą być doskonałym przykładem tego, jak bardzo iluzoryczne są obowiązujące obostrzenia.
Czy od poniedziałku będziemy mogli zjeść obiad w gorlickiej restauracji?
Wielu z nas z radością spędziłoby popołudnie w restauracji. Zamówienie posiłku na wynos nie zastąpi atmosfery klubu i spokojnej rozmowy z najbliższymi. Czy koronawirus jest jeszcze dla nas prawdziwą groźbą, czy to już tylko problem, nad którym przeszliśmy do porządku dziennego?
Ośnieżone naturalnie stoki kuszą, trasy do narciarstwa biegowego zapraszają, restauracje niedługo uchylą swoje drzwi, by łamiąc w sposób oczywisty prawo dać ludziom tego czego oczekują – poczucie powrotu do normalności.
Jako odbiorcy takiej oferty mamy możliwość zadecydowania: czy ważniejsze jest takie wsparcie przedsiębiorców czy też niechętnie, ale postanowimy pozostać w domach i patrzeć, jak na naszych oczach świat się zmienia...?
Ostatnie słowo zawsze należy właśnie do klienta.
Niezależnie od decyzji przedsiębiorców, to klienci zadecydują o tym, czy będzie to decyzja właściwa czy też nie.
A tak było dziś w Krynicy-Zdroju: pijalni wprawdzie nie otworzono, ale pod jej budynkiem przeprowadzono cichy protest:
Napisz komentarz
Komentarze