Spółdzielnia mieszkaniowa to wspólnota, która powinna funkcjonować w oparciu o zasadę wspierania się i odpowiadania na potrzeby osób, które zamieszkują na jednym terenie. Własne mieszkanie to marzenie wielu z nas, ale współodpowiedzialność za tereny wspólne to już inna sprawa.
W ramach spółdzielni rozwiązywane są liczne problemy, szczególnie takie, które przekraczają możliwości samych mieszkańców (np. naprawa, wymiana instalacji czy ocieplenie budynków). Często pojawiają się jednak i takie, które z wygody, chcemy przekazać innym podmiotom. Dla jednych to tylko kilka złotych do czynszu, dla innych, możliwość zaoszczędzenia. To jednak nie wszystko.
Dlaczego muszę sam sprzątać swoją klatkę schodową?
Wspólna klatka schodowa oznacza często wspólny podział obowiązków. Zgodnie z wewnętrznymi ustaleniami, jeszcze niedawno każdy z mieszkańców sam brał w ręce miotłę, mopa i wiaderko i porządkował część klatki schodowej. Nie ma w tym niczego uwłaczającego: po prostu od zawsze tak było, a spełnianie tego obowiązku było w pełni zrozumiałe dla wszystkich. Praca nie była szczególnie ciężka, przynajmniej przez większość roku. Był to często pretekst do tego, by przywitać się z przechodzącymi właśnie sąsiadami, a często, poznać nowych mieszkańców bloku. Prosta aktywność, która sprzyjała spotkaniom, krótkim rozmowom.
To nie jedyna taka sposobność. Jeszcze niedawno, to na barkach samych mieszkańców spółdzielni spoczywała odpowiedzialność za przygotowanie zielonych terenów do zimy, zaprojektowanie i okopanie klombów, a nawet dokonanie drobnych napraw na terenach wspólnych. Akcje wspólnego koszenia traw czy grabienia jesiennych liści jeszcze kilka lat temu były elementem budowania wspólnoty mieszkaniowej. Nie tylko takiej na papierze, ale takiej faktycznej wspólnoty ludzi, którzy się spotykają, rozmawiają ze sobą, razem planują i realizują pewne przedsięwzięcia.
Bloki są jednak coraz częściej miejscami, w których anonimowi ludzie żyją pochłonięci swoją prywatnością.
Coraz rzadziej sąsiedzi znają swoje imiona, a rozmowy o tym, co dobrego i co złego ich spotkało są już tylko domeną osób starszych, które żyją obok siebie od dekad.
Coraz częściej pojawiają się też firmy profesjonalne, które za drobną opłatą wyzwalają mieszkańców z kolejnych obowiązków.
Czy to dobrze, czy źle?
Oczywiście, racja leży w pewnym sensie po obu stronach potencjalnego sporu: tych, którzy chcą pielęgnować te drobne, wspólnotowe rytuały, ale i tych, którzy chcą korzystać możliwości jakie daje współczesny rynek. Dla jednych to tylko drobna, dodatkowa opłata, za którą kupują wolny czas. Dla innych to oszczędność i konieczność wyjścia do ludzi, nawiązania z nimi relacji.
Pojęcie wspólnoty bardzo mocno zmieniło się w ostatnich latach
Trudno jednak ocenić, czy jest to zmiana na lepsze czy na gorsze. Jak myślicie?
Napisz komentarz
Komentarze