Oczywistość w oczywistość kiedyś raźno już przemienił,
Ciągnął marsze, protestował... I się nigdy nie ożenił.
Został wolny niczym ping-pong, a jak przyjdzie mu ochota,
To wieczorem zamiast żony na poduszce ściska kota.
Obietnice, połajanki, poszło w diabły z cichym szmerem
Że już przecież była szansa, że już kiedyś był premierem.
Też namącił i obiecał, później znalazł sto wymówek...
Tak to już jest w polityce - zamiast czynów milion słówek.
Teraz odwet, teraz zemsta, pęd do władzy chorobliwy,
Twarz zacięta, butna mina, wzrok też z lekka nieżyczliwy.
Czy pomoże? Czy zaszkodzi? Skąd to nagłe zaufanie?
Jakby w ludziach zgasło światło, teraz nowe jest rozdanie...
Nowe prądy, nowe szanse, nawet nowe są nadzieje,
Że już znikną aferzyści, że rozpierzchną się złodzieje.
Patrz Narodzie... wejrzyj w oczy, spójrzw te złe, zacięte miny...
Oni także nie są święci, wielkie też dźwigają winy.
Klną, zdradzają, oszukują, kłamią co dzień do upadu.
(Raz się nawet do człowieka wymskło słynne... "spieprzaj, dziadu").
Patrz Narodzie i wybieraj... Nie wierz w cuda, w obietnice.
I nie zapatrz się w nienawiść i obłędu złe źrenice.
Ariel
Napisz komentarz
Komentarze