Ognisko zagasło, gitary przebrzmiały...
Namiot spakowany na sen całoroczny,
Iskry hen do nieba jakby uleciały
I został ślad w trawie, beznadziejny, mroczny...
Jezioro już nie lśni i wodą nie pieści,
Żółta boja obco na brzegu zaryta.
W pamięci zaginą słów i westchnień treści...
Gdy w wieczór jesienny ktoś o to zapyta.
Cienie wzgórz zielonych lata pocałunkiem
Na ustach się kładą jakby malinowo...
Żaglówka usypia z całym takielunkiem
... i szkoda mi lata. Uwierzcie na słowo.
Ariel
Napisz komentarz
Komentarze